Prolog.
Istnieje przepowiednia,że jeśli
dziecko za młodu ujrzy śmierć kogoś jej bliskiemu. Z odpowiednią
duszą będzie mogło ratować. I tak właśnie rozpoczyna się ta
historia.
-Mamo! Mamusiu,proszę nie
umieraj!-malutka rączka trzymała jej o wiele bladszą i
zimna już dłoń.
-Mamusiu...!Ona...Jest już zimna
-powiedziała załzawiona dziewczynka do swojego ojca. Dorosły jej
nie odpowiedział. Patrzył na nią z uśmiechem powstrzymując łzy.
-Wiem kochanie. Ale mamusi będzie tam
lepiej. Wśród chmurek...
Otworzyłam oczy. I otarłam łzy
.Znowu ten sen. Powtarza się w każdą rocznice jej śmierci. To już
jedenasty raz.11 Lat minęło od śmierci mojej matki. Mimo ,że
miałam wtedy zaledwie 4 lata,to wciąż ją pamiętam. I jej zimną
dłoń.
Mój ojciec musiał wyjść do pracy,na
jej grób pójdzie wieczorem. Ale ja postanowiłam ruszyć z samego
rana. Sama więc wstałam, i jak codzień umyłam się i uczesałam. Nie mogłam nic
przełknąć,więc ubrałam się .W delikatne wiosenne kolory
.Moja mam umarła w wiosnę. I wiem ,ze naprawdę ją kochała.
Zwiewną białą sukienkę przygładziłam. To była jej suknia.
Wciąż była nieco przy duża,ale nie szkodzi .Założyłam
pośpiesznie liliowe półbuty i wyszłam zamykając za sobą drzwi
na klucz. Ruszyłam spokojnie leśną ścieżką. Dookoła mnie
widniała soczysta zieleń ,brunatny kolor ziemi i błękit nieba.
Szłam spokojnie i uważałam by nie nadepnąć na żadną roślinę
.Naprawdę je ceniłam . Tak samo jak i zwierzęta. Nie mówią. Ale
czują i kochają .Tak, rośliny też .Zaśmiałam się w duchu i
ruszyłam dalej. Przede mną już widniały wielkie schody .Kiedy
tylko się z nimi uporałam ujrzałam mnóstwo grobów. Niektóre już
zniszczone .Ruszyłam dobrze sobie znaną drogą i kleknęłam przed
jej grobem. Nie złożyłam rąk do modlitwy,nie wierzyłam ,że mnie
usłyszy w ten sposób,zamiast tego zaczęłam do niej mówić.
-Mamo?Jak się czujesz?Radzimy sobie z
tatą .Sklep zdobył paru dobrych klientów. A ja niedługo idę do
liceum. Dokładnie za parę dni. Trochę się denerwuje,ale sadze że
mnie zaakceptują. Tata mi mówi ,ze wyglądam jak ty. Chciałabym by
była to prawda. Dziękuje Mamo,że dałaś mi tak wspaniałe życie.
Mruknęłam jeszcze i wyczyściłam
dokładnie jej grób .Wróciłam dokładnie ta samą drogą. W lesie
oczywiście musiałam się potknąć o konar drzewa i wylądowałam
na ziemi brudząc cenną mi suknie. Westchnęłam ciężko i
rozejrzałam się. Przygniotłam ciałem jakąś odmianę fiołka
.Dotknęłam delikatnie jego płatków i potarłam łodyżkę.
-Przepraszam cie malutki.-mruknęłam i
pochyliłam się by ucałować delikatnie fioletowe płatki kwiatu.
Usłyszałam czyjeś kroki i nieco zażenowana podniosłam głowę.
Niedaleko mnie pod drzewem stał mężczyzna. Chociaż nie, chłopak
.Nastolatek. Uśmiechnął się .Ale ten uśmiech nie okazywał
pogardy czy kpiny. A rozczulenie. Wyciągnął do mnie białą niczym
śnieg dłoń ,a ja bez wahania ja uścisnęłam. Wtedy biel ,zieleń
brąz i błękit,zastąpiła wszechogarniająca czerń.