sobota, 14 grudnia 2013

Ty

Ty.
Któraś mym aniołem
Ty .
Któraś mym demonem.
Ty .
Co mnie do nieba ciągniesz.
Ty.
Co z niego do piekła spychasz.
Ty.
Któraś mi pokazała jak żyć.
Ty.
Zabijasz mnie teraz.
Odbierając mi Siebie.
Ty.
Która zaakceptowała.
Mą mroczną stronę.
Ty.
Która wyciągnęła do mnie dłoń.
Ty.
Która płakała mi na ramieniu.
Ty
Która słuchać mego płaczu chciała.
Ile przez Ciebie łez wylałam.
Ile nieopisanych uczyć doznałam.
Ty.
Która mnie uszanowała.
Ja
którą pokochałaś.
My razem.
Na zawsze.

sobota, 30 listopada 2013

Kocham Cie.


Bezustannie,do moich oczu napływają łzy.

Tak bardzo pragnę twego dotyku.

Chce usłyszeć twój słodki szept.

Mówiący.

„Kocham Cię”




piątek, 8 listopada 2013

„Ona”




Ona .W białym szlafroku

z kotem na rękach lekko uśmiechnięta.

Pytanie teraz. Kto słodszy:

Kot.

Czy ona?





Ty,której delikatna skóra

barwi się na biało.

Ty,której oczy piękne

zanurzona w głębi oceanu.

Ty,której ust w płatach róży są skąpane

W łące pełnej polnych kwiatów.

Ty,której postura troskę wywoła

Tak wysoka ,a tak chuda.

I ta...

Ta,której dłonie obejmują

Tą która dla niej wszystkim.





Piękność twa niesamowita.

Jak róża wszędzie rozkwita

Fiołkami lukrami i ciastkami

Za twój uśmiech zrobię Ci origami.

Bo o to w tym wszystkim chodzi.

By się śmiać ,a innych to nie obchodzi.







Piękność twa niesamowita.

Jak róża wszędzie rozkwita

Fiołkami lukrami i ciastkami

Za twój uśmiech zrobię Ci origami.

Bo o to w tym wszystkim chodzi.

By się śmiać ,a innych to nie obchodzi.







Twój rozmarzony wzrok.

Zapatrzony gdzieś.

Tam w hen.

Gdzie ludzkość nie zawita.

I gdzie kresu wyobraźni brak.

Oh jakże to piękny widok.

Kiedy mogę widzieć twą delikatną twarz.

Oczy łagodne ,choć bystre.

Usta rozchylone i tak błogo uśmiechnięte.

Jesteś niczym dzieło sztuki.

Niczym kwiat pod ochroną.

Jakby nikt nie miał prawa dotknąć Cię.

Jednak tyś otwarta i wesoła.

Moja piękna,

Luba moja.

Jakże słodka.







Oczy -duże piękne i przejrzyste.

Niczym woda w krystalicznym oceanie.

Usta -pełne,wykrojone ,malinowe,

Niczym, róży pąk lśni wśród krzewu.

Nos- uroczy,malutki i zgrabny.

Przychodzi na myśl łodygę od dostojnego kwiatu.

Chociażby ten kwiat byłby najsamotniejszym na świecie.

Cy też jednym z tysięcy w oceanie.

Ja Cię ujrzę wszędzie







Oczy -duże bystre i przejrzyste

Niczym krystaliczny ocean.

Usta-pełne ,wykrojone,malinowe

Niczym róży kwiat w pełnej krasie.

Nos- zgrabny, mały i podłużny

Niczym łodyga dostojnego kwiatu.

Jest to kwiat piękniejszy niż myślisz.

I choćby był ostatni na świecie.

Czy też jednym, z tysięcy w oceanie.

To ja Cię znajdę wszędzie.

I ani myślę by Cię zerwać.

Będę podziwiać Cię z daleka.

Niczym największe dzieło sztuki.







Czy to nie dziwne..?

Że kiedy patrze na twój uśmiech widzę słońce?







I stukam tylko bezmyślnie palcami w monitor

chcąc Ci powiedzieć jak bardzo Cię kocham.

I jak bardzo Cię potrzebuje.

Niestety nie potrafię wypowiedzieć tych słów na głos.

Gdy próbuje do Ciebie przemówić moje gardło jest ściśnięte.

I wiem ,że Cie to obejdzie.

I wiem,że Ciebie nie będzie.

Nie będzie.

Nie będzie.

A przyrzekłam Sobie że wtedy Ci powiem

Że sprawie iż twa twarz rozkwitnie uśmiechem.

Że powiem Ci żeś ty jedyną.

Jedyna taką.

Dla której mogłabym się zatracić.

To bolesne,nawet nie wiesz jak.

Tobie kompletnie obojętna.

Ty mi niesamowicie zawzięta.

Taka jest moja miłość.

Platoniczna.

Jednostronna

Fałszywa.




wtorek, 5 listopada 2013

Przepraszam.


Przepraszam...

Przepraszam ,że Cię zraniłam.

Przepraszam ,że okłamałam.

Przepraszam ,że zawiodłam.

Przepraszam ,że się urodziłam .

Przepraszam, Nie oczekuje ,że mi wybaczysz...

Chce tylko abyś zapomniała.

Wszystko .

Łącznie ze słowami...

Kocham Cię.

Już zawsze.





Dla Niej ...C:

Moja miłość.


I stukam tylko bezmyślnie palcami w monitor

chcąc Ci powiedzieć jak bardzo Cię kocham.

O jak bardzo Cię potrzebuje.

Niestety nie potrafię wypowiedzieć tych slow na głos.

Gdy próbuje do Ciebie przemówić moje gardło jest ściśnięte.

I wiem ,ze Cie nie będzie.

Nie będzie.

Nie będzie.

A przyrzekłam Sobie że wtedy Ci powiem

Że sprawie iż twa twarz rozkwitnie uśmiechem

Że powiem Ci żeś ty jedyną.

Jedyna taką.

Dla której mogłabym się zatracić.

To bolesne,nawet nie wiesz jak.

Tobie kompletnie obojętna.

Ty mi niesamowicie zawzięta.

Taka jest moja miłość.

Platoniczna.

Jednostronna

Fałszywa.


poniedziałek, 4 listopada 2013

"Bo miłość jest krucha"

Przeniosłabym ją na baranach
Po schodach bym ją zniosła.
I tak wpadłbym na Ciebie.
Usadziłabym ją na marmurowym parapecie.
I okryłabym moim odzieniem.
Ucałowałabym ją w skroń.
Ty byś się zapytała.
”Od jak dawna?”
”Od 8 lat maszerujemy razem przez świat"
A ona tylko objęłaby mnie ramieniem i przygruchała mi do ucha
„Wszystko będzie dobrze,choć miłość jest krucha...”
(...)
„Nie płacz maleńka bo ja tu jestem .Dla Ciebie zastępstwem będę ,ty dla mnie wsparciem bądź.
I usta nasze połączył ten  plugawy los.
I tak ty zastępowałaś mi miłość cyniczną jak wiedźma z Jasiem. Ja zastępuje Ci ciepło którego nie doświadczysz nigdzie indziej.
I tak połączone przez plugawy los.
Ja trzymam Ciebie,ty podtrzymujesz mnie.
I tak już zawsze.Przez wieczność i czas.
Ty będziesz dla mnie.Ja dla Ciebie będę.

sobota, 19 października 2013

Już rok.


Emmmm... Chyba nie skończę tego co jest na tym blogu. A za to będę wstawiać tu yaoi i yuri wedle uznania. Może coś wyjdzie C:


Już rok minął od naszej rozłąki .Czuje chłód w miejscu gdzie powinien znajdować się organ odpowiedzialny za uczucia...Ale moje serce zabrałaś ze sobą. Na drugi koniec świata...

Bądź moim wyzwoleniem .Pozwól mojej duszy czuć .Pokaz mi ,jak działa na Ciebie moje ciepło .Pokaż ,że nawet gdy mnie nie ma ,to jestem przy tobie...Sercem”

Trzymając Twoją dłoń szłyśmy ścieżkami parku. Złoto i czerwień błyskały w Twych oczach niczym w lustrze,wyrwałaś rękę by zaraz podbiec do drzewa i wskazałaś na nie z szerokim uśmiechem tłumacząc coś zawzięcie.

To nasza pierwsza jesień”

Czerwień,złoto i pomarańcz ,są kolorami które błyszcza w Twych oczach niczym najdroższe klejnoty”

Włochate kieszenie w których trzymałam dłonie nie dawały kojącego ciepła. Pod podeszwami czułam i słyszałam strzykające gałązki i liście które niczym deszcz opadały na ziemie podczas spaceru.

W czasie pierwszej samotnej jesieni”

Pokaż,że Ci zależy. Rozgrzej Me serce tak jak Twoje dłonie ogrzewają Moje zaczerwienione palce. Bądź Moim źródłem ciepła”

Ze stanu zamyślenia wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Pognałam by otworzyć,lecz nim chwyciłam za klamkę ,spojrzałam w lustro żeby upewnić się ,że wyglądam dobrze. Wygładziłam sweter i spodnie nieco poprawiając krótkie włosy. Chwyciłam za klamkę by już po chwili ujrzeć twój ciepły uśmiech i poczuć na karku twe gorące ramiona.

Nasz pierwsza wspólna zima”

Zima jest upojną chwilą gdy ciepło drugiej osoby przynosi nam ukojenie. Zamierzam cieszyć się Twoim ciepłem”

Zadygotałam z zimna .Nawet przez dwa koce i kołdrę czułam przejmujący chłód na całym ciele. Wstałam powoli by ubrać ciepłe skarpety i wróciłam na posłanie wlepiając wzrok w okno.

Za oknem sypał śnieg.

To była moja pierwsza zima bez Ciebie”

Czym dla wieczności jest krótka chwila spędzona z Tobą ?-Rozkoszą.”

Otworzyłam oczy podrażnione promieniami słońca. To ona otworzyła wieczorem okno. I to ona otuliła moją talie swoimi chudymi ramionami. Widok jej wtulonej we mnie rozgrzał mnie od środka. Delikatnie wyswobodziłam się z jej uścisku i musnęłam ustami jej powiekę. Ta tylko uroczo zmarszczyła nosek i śniła dalej. Uśmiechnęłam się na ten widok i przykryłam jej ramiona kołdrą z chodząc z łóżka .Przygotowałam sobie owocową herbatę i wyszłam na taras sycąc wzrok świeżymi kolorami wiosny .

Mojej pierwszej wiosny z nią.”

Udowodnij jak mnie kochasz .Obejmij mnie delikatnie,a twoje policzki niech pokryją się szkarłatem...Tyle mi wystarczy by wiedzieć ,że jesteś Moja”

Zbudził mnie denerwujący głos budzika. I po raz kolejny zadałam sobie pytanie „Czemu nie wyłączam go w weekendy” Z westchnieniem zwlokłam się z łóżka by przygotować gorącą kawę. Otworzyłam drzwi prowadzące na balkon i zaciągnęłam się zapachem spalin zaraz upijając łyk kawy. Widok szarości i śmigających plam na ulicy uświadomił mi jedną rzecz.

To moja pierwsza wiosna bez niej”

Kojący szum wody był niczym w porównaniu do twego melodyjnego i spokojnego śmiechu który roznosił się niczym echo w mojej głowie”

Zaśmiałam się widząc jak uciekasz przed zimnymi falami otulającymi co jakiś czas nasze stopy. Objęłam Cie w pasie by zaraz zanurzyć się z Tobą w lodowatej wodzie morza i nie mogłam powstrzymać się od pocałowania twoich nieco już sinych ust. Smakowały słono i przyjemnie.

To nasze pierwsze lato ,Kochanie.”

W samotności nawet zachód słońca nie jest tak piękny jak być powinien”

Siedziałam na murku popijając powoli koktajl owocowy. Stopami powoli machałam w powietrzu sycąc się zapachem morskiej bryzy .Chcąc nie chcąc przypomniał Mi się zapach Twoich perfum. Tak bardzo tęsknie.

To nasze pierwsze lato w samotności”

A teraz powiedz mi czym jest rok dla nas. Rok samotności po roku wspólnoty .Jest niczym najtrudniejsza wyprawa.

Pokonać czas .

Pokonać odległość.

Być razem nawet kiedy jesteśmy osobno.

To jest nasza miłość”

I zgaśmy świecę niepewności...Bo miłość najjaśniej świeci w ciemności.


środa, 3 lipca 2013

Prolog.


Prolog.

Istnieje przepowiednia,że jeśli dziecko za młodu ujrzy śmierć kogoś jej bliskiemu. Z odpowiednią duszą będzie mogło ratować. I tak właśnie rozpoczyna się ta historia.

-Mamo! Mamusiu,proszę nie umieraj!-malutka rączka trzymała jej o wiele bladszą i zimna już dłoń.

-Mamusiu...!Ona...Jest już zimna -powiedziała załzawiona dziewczynka do swojego ojca. Dorosły jej nie odpowiedział. Patrzył na nią z uśmiechem powstrzymując łzy.

-Wiem kochanie. Ale mamusi będzie tam lepiej. Wśród chmurek...


Otworzyłam oczy. I otarłam łzy .Znowu ten sen. Powtarza się w każdą rocznice jej śmierci. To już jedenasty raz.11 Lat minęło od śmierci mojej matki. Mimo ,że miałam wtedy zaledwie 4 lata,to wciąż ją pamiętam. I jej zimną dłoń.

Mój ojciec musiał wyjść do pracy,na jej grób pójdzie wieczorem. Ale ja postanowiłam ruszyć z samego rana. Sama więc wstałam, i jak codzień umyłam się i uczesałam. Nie mogłam nic przełknąć,więc ubrałam się  .W delikatne wiosenne kolory .Moja mam umarła w wiosnę. I wiem ,ze naprawdę ją kochała. Zwiewną białą sukienkę przygładziłam. To była jej suknia. Wciąż była nieco przy duża,ale nie szkodzi .Założyłam pośpiesznie liliowe półbuty i wyszłam zamykając za sobą drzwi na klucz. Ruszyłam spokojnie leśną ścieżką. Dookoła mnie widniała soczysta zieleń ,brunatny kolor ziemi i błękit nieba. Szłam spokojnie i uważałam by nie nadepnąć na żadną roślinę .Naprawdę je ceniłam . Tak samo jak i zwierzęta. Nie mówią. Ale czują i kochają .Tak, rośliny też .Zaśmiałam się w duchu i ruszyłam dalej. Przede mną już widniały wielkie schody .Kiedy tylko się z nimi uporałam ujrzałam mnóstwo grobów. Niektóre już zniszczone .Ruszyłam dobrze sobie znaną drogą i kleknęłam przed jej grobem. Nie złożyłam rąk do modlitwy,nie wierzyłam ,że mnie usłyszy w ten sposób,zamiast tego zaczęłam do niej mówić.

-Mamo?Jak się czujesz?Radzimy sobie z tatą .Sklep zdobył paru dobrych klientów. A ja niedługo idę do liceum. Dokładnie za parę dni. Trochę się denerwuje,ale sadze że mnie zaakceptują. Tata mi mówi ,ze wyglądam jak ty. Chciałabym by była to prawda. Dziękuje Mamo,że dałaś mi tak wspaniałe życie.

Mruknęłam jeszcze i wyczyściłam dokładnie jej grób .Wróciłam dokładnie ta samą drogą. W lesie oczywiście musiałam się potknąć o konar drzewa i wylądowałam na ziemi brudząc cenną mi suknie. Westchnęłam ciężko i rozejrzałam się. Przygniotłam ciałem jakąś odmianę fiołka .Dotknęłam delikatnie jego płatków i potarłam łodyżkę.

-Przepraszam cie malutki.-mruknęłam i pochyliłam się by ucałować delikatnie fioletowe płatki kwiatu. Usłyszałam czyjeś kroki i nieco zażenowana podniosłam głowę. Niedaleko mnie pod drzewem stał mężczyzna. Chociaż nie, chłopak .Nastolatek. Uśmiechnął się .Ale ten uśmiech nie okazywał pogardy czy kpiny. A rozczulenie. Wyciągnął do mnie białą niczym śnieg dłoń ,a ja bez wahania ja uścisnęłam. Wtedy biel ,zieleń brąz i błękit,zastąpiła wszechogarniająca czerń.